Pogrzeb u Masajów [reportaż z Tanzanii]
7 listopada 2025 r.
Pogrzeb
Dziś rano zmarła babcia Semetei… Po południu ok. 15:00 będzie pogrzeb.
Co się tu przynosi na taką uroczystość? Jak należy się ubrać? Co powiedzieć? Polecono nam zabrać jedzenie. Kupujemy ryż, olej i wodę. Po drodze dzwonimy do Clauda, który jest już na miejscu, czy czegoś jeszcze potrzeba i okazuje się że… trumny.
Podjeżdżamy do stolarza. Trumna właśnie się maluje na biało. Pakujemy ją na dach. Ktoś mówi, że nie wolno. Ale nie ma możliwości, żeby zmieściła do środka. George przypina ją pasami. Niczym karawaną podjeżdżamy naszą Toyotą pod bomę. Jak tylko wysiedliśmy, podbiegła Semetei i mocno się przytuliła. Towarzyszyła jej Jessica – przyjaciółka z klasy.
W trakcie jak panowie odpinali drewnianą i jeszcze mokrą od farby trumnę, rozmawiałam z Semetei, że jej coco była bardzo wyjątkowa i ma ogromne szczęście, że na kogoś takiego trafiła. Dziewczynki odchodzą. Zmarła jest jeszcze w domu. Próbują zmieścić trumnę przez małe drzwi chaty, ale to się raczej nie uda.
W chacie obok kobiety przygotowują jedzenie. Zanosimy tam nasze zakupy. Wśród krzątających się przy palenisku nie rozpoznajemy nikogo. Claud tłumaczy, że to są sąsiadki. „Sąsiedzi są po to, żeby Ci pomóc. Rodzina może usiąść i się smucić”. Osobno siedzą kobiety i trochę dalej stoją mężczyźni. Przychodzi syn zmarłej i mówi, że nie jest w stanie jej „posmarować”. Są na szczęście inni i ktoś przejmuję tę funkcję za niego i nakłada tłuszcz kozi na ciało. Wykopany otwór w ziemi już czeka.
Kiedyś w tradycji masajskiej zmarłego zostawiano w domu, a cała reszta się przenosiła. Po ciało zaś przychodziły… np. szakale. Dziś chowa się na terenie bomy, ale poza domem. Zapewne związane jest to z nowym osiadłym stylem życia plemienia.


